Pogoda w tę wiosnę nie rozpieszcza. Dobrze po majówce zastały nas przymrozki i gradobicia, a w kwietniu pogodę zdominowały siąpiące cały dzień deszcze z temperaturą bliską zeru.
W związku z tak paskudną aurą ani mi, ani tym bardziej Mutantom nie chciało się pracować. Sezon treningowy rozpoczęliśmy więc z pewnym opóźnieniem.
Z Trevorem pracujemy aktualnie nad wzmocnieniem mięśni grzbietu przed okresem terenowym. Do "zrobienia" mamy też poprawę elastyczności i prawidłowe wygięcie w galopie na prawo.
Choć nigdy nie byłam specjalną fanką magicznych specyfików i suplementów "od łokcia i od paznokcia", to muszę przyznać, że zapodanie Seniorowi ButaFree przez okres wczesnej wiosny dało bardzo fajne rezultaty. Koń przestał strzykać jak potępiony i ma chęć do ruchu na przód... a czasem i w górę lub na boki.
Nette powoli wdraża się do roboty. Z wielkiej i pokracznej żyrafy zaczyna się przepoczwarzać w całkiem zgrabnego i energicznego wierzchowca, który wiele potrafi, choć bardzo dużo mu się zapomniało.
W pracy z nią mam niesamowitą radość z każdego małego sukcesu. Pomimo jej gabarytów i niezborności widzę, jak bardzo się ta urocza kobyłka stara sprostać moim wymaganiom i prośbom. Jest niesamowicie uważna i jak tylko zrozumie o co mi chodzi w danym elemencie, niezwłocznie go wykonuje... Z lepszym lub gorszym skutkiem.
Z okazji wiosny rozpoczęły się niestety owady - na co Trevor zareagował natychmiastowym płaczem. Maska okazała się być niezwykle twarzowa, ale również pół rozmiaru za mała, więc zostaliśmy przy starych dobrych frędzlach.
Nette dla odmiany rozpoczęła okres gorszego oddychania, ja zresztą wcale się jej nie dziwię, bo sama również smarczę i pluję na okoliczność pyłków wszelkiej maści.
I tak powoli do przodu brną przez życie moje Mutanty.