Starość to temu stwórcy nie wyszła.
A może wręcz przeciwnie? Jest piękna, jeśli pod odpowiednim kątem na nią popatrzeć?
Bycie właścicielem starego konia niesie ze sobą pełne spektrum emocji, od bezgranicznej radości po bezdenny smutek. To czas, gdy rzeczywistość mówi "sprawdzam" w rozgrywce z twoją osobowością, hierarchią wartości i siłą woli.
Stary koń, szczególnie taki, z którym spędziło się wiele lat, zna cię na wylot. Ty też znasz go na wskroś, jesteś w stanie w ułamku sekundy ocenić jego stan psychofizyczny i przewidzieć jego zachowanie. W październiku tego roku przekroczę magiczną granicę, gdy moje życie z Trevorem będzie już dłuższe od mojego życia bez niego*. Trochę jest tak, że jego obecność wrosła we mnie i nie do końca umiem sobie wyobrazić mój świat i mnie samą bez niego. Ponad 17 lat razem, to dłużej niż moi rodzice byli małżeństwem...
Z psami i kotami jest inaczej, one niestety żyją krócej. Przy okazji jesteśmy wszyscy drapieżnikami, więc nawiązanie i utrzymanie więzi między naszymi gatunkami jest trochę prostsze. Z końmi jest trudniej - są zwierzętami uciekającymi, stadnymi, przez wielu ludzi traktowanymi trochę bardziej jak rower niż osoba. Są duże i nieprzewidywalne, niebezpieczne i "głupie". Wiele osób, nawet w świecie jeździeckim, nie umie nawiązać z nimi w pełni satysfakcjonującej relacji.
Wszystkie te okoliczności sprawiają, że jak już się jest z tym kłapouchem tyle lat, jak się już zdobędzie jego zaufanie i zaufa jemu, jak już czujecie się nawzajem w warstwie molekularnej... to jest to cholernie zajebiste. I równie cholernie zajebiście boli świadomość, że macie już tylko kilka chwil razem, bo On raczej się już zwija z tej perspektywy czasoprzestrzennej.
Stary koń zna drogę - mówi stare chińskie przysłowie. I to prawda, one mają swoją unikalną mądrość i warto czasem zatrzymać się w swoim byciu właścicielem i jeźdźcem, usiąść obok i posłuchać co mają do powiedzenia. Więcej współpracować, mniej narzucać.
Być razem, nie koniecznie użytkować. Obserwować i uczyć się akceptacji świata, akceptacji siebie, stoicyzmu. To chyba najważniejsza lekcja od starego konia.
Jestem wdzięczna za każdą kolejną godzinę z moim wierzchowcem. Spędzamy czas głównie na myciu jego obsranego zadka, czyszczeniu popękanych kopyt i jedzeniu. Zamiast fajnych czapraczków wydaje góry pieniędzy na weterynarzy i pasze, ale wszystko to jest nadal małą ceną za czas z nim. Bardzo bym chciała, by każdy koń miał szansę na taką starość jak Trevor, bo to im się należy po wszystkich latach wożenia naszych tyłków. Bardzo bym też chciała, by każdy jeździec przeżył starość swojego konia, bo to uczy ważnej w życiu pokory i odpowiedzialności.
*bez niego jako mojego prywatnego konia, bo licząc z jego latami w kursie, to już nam stuknęło.