wtorek, 11 kwietnia 2017

DIY - stajenne Zrób to sam

Rynek koński jest mega szeroki... zmienił się nie do poznania od czasu kiedy startowałam na swoim jeździeckim szlaku, sklepów w warszawie były trzy, a wybór generalnie mizerny.
Dla jeźdźców bryczesy w trzech kolorach: biały, czarny, beżowy. Derki w kilku wersjach, najczęściej granat, zielony i czarny. I w zasadzie tyle. Toczki czarne, jak się trafiło na zielony albo czerwony to był szał na stajni...

Teraz jest zupełnie inaczej - bakłażanowe czapraczki lub derki z własną grafiką nikogo już nie dziwią a wymiana kaloszków i ochraniaczy co sezon zgodnie z najnowszymi trendami jest na porządku dziennym. Równolegle rośnie moda na robienie rzeczy DIY czyli do it yourself, mocno wspierana przez Pinterest i  portale o tematyce jeździeckiej.

Profesional Choice z urwanymi rzepami za całe 30 zł :), halter produkcji własnej

Ja również wpadłam w szał robienia tysiąca rzeczy dla moich kucyków, a miłość do babrania się w tasiemkach i futerkach dodatkowo podsyca ostatni zakup pancernej maszyny do szycia marki Łucznik, rok produkcji 1976.

Co daje takie DIY? Po pierwsze frajdę, bo twój rumak nosi coś, co tymi ręcami samodzielnie się wytworzyło. Samo tworzenie projektów jest już zabawne. przekopywanie się przez wiele stron, grafik, porad i schematów jak co skroić żeby się końskie dupsko zmieściło... Po drugie daje możliwość dopasowania sprzętu idealnie do naszego podopiecznego. Z Trevorowymi brzuchem zawsze był ten problem, że derka na długość dobra nie obejmowała kłody, a taka co zakrywała bebech - zwisała smętnie za ogonem. Szyjąc coś samodzielnie mogę to lepiej dopasować do poczwarkowatych wymiarów moich mutantów.

Czy DIY jest tańsze? Niestety nie, choć bardzo bym chciała, żeby tak było. Kupowanie materiałów dobrej jakości kosztuje i wielokrotnie koszt wszystkich elementów danej rzeczy przewyższa cenę sklepowego odpowiednika. Jest jednak wartość dodana pod postacią możliwości pełnego wyboru jak to będzie wyglądało w finale... od podszewki po lamówkę mogę wybrać wszystko sama.

Jest jeszcze inna, bardziej ekonomiczna strona całej tej manii dziergania około jeździeckiego - jak się już w miarę nauczę co gdzie z czym, mogę naprawiać rozwalone przez moje misiaczki rzeczy. No i mogę za półdarmo skupować porwane i popsute sprzęty, naprawiać i użytkować do woli :)

Także dziergam... Szafa z końskimi rzeczami pęka w szwach a ja ciągle rozglądam się za następnymi porwanymi derami dla Gniadych :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz