środa, 30 sierpnia 2017

Koń Ufo vol.3

 Pisałam już, że Heparyna jest dobra na wszystko? Najlepiej w dużej ilości i w dużych stężeniach...
Pani doktor przestraszyła nas, że nie obejdzie się bez cięcia krwiaka na żebrach Trevora, a termin owego zabiegu zbiegał się w czasie z moim zamążpójściem. Trochę to komplikuje życie, kiedy ma się na głowie zorganizowanie wielkiej imprezy dla całej rodziny i wszystkich przyjaciół, w międzyczasie dobrze by było zrobić się na bóstwo, czyli kowal... tfu, manikiurzystka, kosmetyczka i koreczki... yyy fryzjer, a trzeba jeździć i czyścić sączki wystające z brzucha swojego konia.

Już prawie pogodziłam się z myślą, że będzie trzeba go chlastać, bo krwiak wielki, on stary no i nie oszukujmy się, procesy regeneracji nie zachodzą u niego tak sprawnie jak u koni w sile wieku.

Jednak wraz z naszą nieocenioną stajenną oraz moją Przyjaciółką od Rudego walczyłyśmy przy pomocy kremików i maści o cud...

I cud się stał.

Melon dokonał wchłonięcia w zasadzie nie pozostawiając śladu na wielkim bebeszku Trevora. Jedynym wspomnieniem całego zajścia jest placek wygolonej sierści na boku, który również powoli znika.


Konisko po blisko dwóch tygodniach izolacji od stada wróciło na swoje pastwisko i radośnie się pasie. Kumple szczęśliwi, on szczęśliwy, ja odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej jedno mam z głowy...


poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Koń Ufo - ciąg dalszy

Lato w pełni... Mi udało się uwolnić od drugiej pracy, przez co wreszcie mam czas na swoje ukochane konie. Trevorowe badania poszły całkiem dobrze, przynajmniej w kwestii nóg a dziura na grzbiecie wyglądała już całkiem ładnie. Wraz z koleżanką i jej Rudym Szczęściem pojechałyśmy nawet na krótki teren na początku tygodnia, rozpływając się nad zaletami naszych pierworodnych koni...

Bo faktem jest, że na tym własnym rumaku jedzie się zupełnie inaczej niż na tych pozostałych, choćby kochało się je bardzo i bardzo by się starało sobie wmówić, że jest fajnie.
Koń pierworodny to jednak coś zupełnie innego...

Wracając do tematu, na początku tygodnia krótki spacer, rumak taki elastyczny i chętny do współpracy, jeździec taki zadowolony, ogólna szczęśliwość i radość. W środę natomiast wizyta kowala, więc pazurki zrobione na tip top, można z powrotem trenować! Na sobotę umówiona trenerka, może tym razem zobaczy mnie wreszcie na moim własnym koniu, a nie na kochanej adoptowanej... Radość moja nie trwała długo. Większa siostra niuchając sąsiada dała upust swoim kobiecym odruchom i frustrację wyraziła dosadnym kopnięciem. Trevor stał z tyłu i bogu ducha winny oberwał w żebra... W ruch poszła arnika, siniak był mały, nie ma się czym przejmować.

Następnego dnia jednak było się czym przejmować, bo koniowatemu wyrosła ciąża pozamaciczna wielkości sporego melona, był markotny i obolały, a żar lał się z nieba niemiłosierny.
Zamiast spokojnego terenu, lonży czy marchewek była wizyta ściąganego w panice weta...


Jak zwykle kiedy potrzeba, wszyscy Weterynarze są zajęci albo umówieni na innych kontynentach i nie mogą dojechać, albo wpadli w dziurę zasięgową i nie da się z nimi skontaktować. Na szczęście po obdzwonieniu wszystkich znanych i mniej znanych końskich lekarzy udało mi się w końcu ściągnąć naszą zaprzyjaźnioną panią doktor.



- O w mordę, jaki wielki! - krzyknęła pani doktor na widok naszego melona pozamacicznego i zaraz zapytała - Mogę zrobić zdjęcie? Bo się ze znajomą licytujemy, która będzie leczyć większego krwiaka, i ja z tym przypadkiem wygrywam!

Tak więc zastrzyki z przeciwzapalnych i przeciwbólowych, kolejne dawki leku do żarcia no i smarowanie stężoną heparyną, chłodzenie i delikatne masaże. Prognoza - będzie trzeba ciąć krwiaka za 10-14 dni i spuszczać płyn. Będą sączki, gazy, kosmetyka rany i wiele szczęścia więcej...

Wspominałam, że za dwa tygodnie wychodzę za mąż? A, tak na marginesie dodam...

Także od zeszłego tygodnia nie robię w zasadzie z moim życiem nic innego tylko jeżdżę między stajnią a apteką (bo maść z heparyną dość szybko się kończy) i smaruję swojego małego melona wszystkim, co mi wpadnie w ręce.

W weekend jego ciąża wyglądała już całkiem mało makabrycznie, rozlała się elegancko po całym podbrzuszu, co daje nikłe szanse na to, że nie będzie trzeba gada ciąć.
Bądźmy więc dobrej myśli... i trzymajmy kciuki za konia Ufo zaatakowanego przez Aliena.


I pamiętajcie! Na krwiaki najlepsza Heparyna. Heparyna dobra na wszystko!