Pisałam już, że Heparyna jest dobra na wszystko? Najlepiej w dużej ilości i w dużych stężeniach...
Pani doktor przestraszyła nas, że nie obejdzie się bez cięcia krwiaka na żebrach Trevora, a termin owego zabiegu zbiegał się w czasie z moim zamążpójściem. Trochę to komplikuje życie, kiedy ma się na głowie zorganizowanie wielkiej imprezy dla całej rodziny i wszystkich przyjaciół, w międzyczasie dobrze by było zrobić się na bóstwo, czyli kowal... tfu, manikiurzystka, kosmetyczka i koreczki... yyy fryzjer, a trzeba jeździć i czyścić sączki wystające z brzucha swojego konia.
Już prawie pogodziłam się z myślą, że będzie trzeba go chlastać, bo krwiak wielki, on stary no i nie oszukujmy się, procesy regeneracji nie zachodzą u niego tak sprawnie jak u koni w sile wieku.
Jednak wraz z naszą nieocenioną stajenną oraz moją Przyjaciółką od Rudego walczyłyśmy przy pomocy kremików i maści o cud...
I cud się stał.
Melon dokonał wchłonięcia w zasadzie nie pozostawiając śladu na wielkim bebeszku Trevora. Jedynym wspomnieniem całego zajścia jest placek wygolonej sierści na boku, który również powoli znika.
Konisko po blisko dwóch tygodniach izolacji od stada wróciło na swoje pastwisko i radośnie się pasie. Kumple szczęśliwi, on szczęśliwy, ja odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej jedno mam z głowy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz