piątek, 16 listopada 2018

Pierwszy tydzień w nowej stajni

Mutanty dotarły do nowej stajni w sposób bardzo ogarnięty. Rajd odbił się jedynie delikatnymi opojami u staruszka i lekkimi obcierkami pod popręgiem u Kucynki. Na szczęście wszystkie te przypadłości są proste w leczeniu.



Po zakwaterowaniu w boksach wszystkie trzy gniade poczwarki wyszły razem na duży padok. Zdecydowaliśmy, że przez pierwsze dni będą chodziły razem, bo się znają i może dzięki temu nie będą się tak bardzo stresować zmianą otoczenia. Jak wiadomo lepszy znany wróg niż nieznany przyjaciel :)* Dokładnie tak stało się też z naszymi rumakami - jak tylko jeden znikał za rogiem, dwa pozostałe darły się wniebogłosy i biegały wzdłuż ogrodzenia próbując się jak najszybciej połączyć z nieszczęśnikiem. Dodatkowo Netka odkryła w sobie instynkt konia obronnego, otaczając Trevora ochronnym kordonem i nie dopuszczając do niego nikogo - ani Kanona, ani owcy, która biega luzem po terenie, ani też zaniepokojonej Trevorowym spaniem na padoku instruktorki.


Wzajemna miłość niestety poważnie utrudniała nam pracę z końmi, bo nagle uruchomił się w nich syndrom bliźniąt syjamskich mózgami zrośniętych. Nie było więc mowy o żadnym terenie na dwóch, bo pozostawiony w boksie trzeci umarłby z tęsknoty.

Po około tygodniu, uzbrojone w długie baty i zapas czasu postanowiłyśmy połączyć nasze konie z docelowymi stadami - Netka powędrowała do Dziewczyn, a Kanon i Trevor do Chłopaków.



Pierwsze chwile oczywiście obfitowały w ochy i achy, kwiki i bryki oraz głośne nawoływanie się przez drogę. Chłopaki łatwiej skumplowały się z resztą bandy, Netka miała trudniej za sprawą wybitnie jurnego kucysia felińskiego, który bardzo chciał ją zdominować. W ostatecznym rozrachunku kucyś wylądował na padoku chłopaków i został przez większych kolegów spacyfikowany.

Jak donosi obsługa stajni, już po trzech dniach nasze łobuzy wrosły w swoje stada i nastał na łąkach spokój. W stajni też widać większe rozluźnienie, nie rżą już do siebie co chwila i lepiej skupiają się na robocie.
Wizyta kowala również minęła bardzo spokojnie, co u Kucynki jest dużym osiągnięciem (nawet kowal nas pochwalił!)

Dodatkowym atutem naszych nowych pastwisk, oprócz walorów towarzyskich i kulinarnych, jest ich pagórkowatość. Jak sobie mutanty tak podreptają góra-dół kilka razy dziennie, to może wreszcie grzbiety i zady trochę mięśni nabiorą. Aktualnie zbawczy wpływ różnicy wysokości widać na Trevorowych pęcinkach, które bardzo dawno temu nie były takie suche i zgrabne.


Jak na razie same ochy i achy. Oby poziom zadowolenia ze stajni utrzymał się jak najdłużej.


*Starzy masztalerze powiadali, że sposobem na największą końską nienawiść jest wspólny wyjazd delikwentów do zupełnie obcego stada. Nagle konie które w swojej stajni skaczą sobie do gardeł, w nowym otoczeniu żyć bez siebie nie mogą.


wtorek, 13 listopada 2018

Rajd ku nowemu...

Podobno zmiana następuje wtedy, gdy strach przed nowym przegrywa starcie z niewygodą stanu bieżącego... No więc u nas przegrał, poszliśmy w nowe i dokonaliśmy zmiany stajni.

Stare miejsce miało swoje wady i zalety. Nowe też ma plusy i minusy, acz główną jego cechą jest chęć rozwoju, istnieje więc nadzieja na zmiany na lepsze i zniwelowanie części minusów.

Zdecydowane plusy nowego lokum mutantów to świetnej jakości siano, całodobowa opieka osób znających się na koniach i infrastruktura. Nareszcie do naszej dyspozycji jest kryty lonżownik i dwa oświetlone i wyrównane place do jazd. Do tego hektary pastwisk, wysoka* stajnia i obsługa, która rozumie nasze różne, na pozór dziwne wymagania, bo sama ma konie.

Do nowej stajni ruszyłyśmy rajdem w trzy konie - do mutantów dołączył też Kanon, nasz dzielny towarzysz zwany Turbokucem. Całą wyprawę prowadził dziarsko Trevor, jak na emeryta wykazując się całkiem dobrą formą i dużą dozą spokoju. Reszta bandy też zachowywała się niczego sobie, dzielnie przemierzając lasy i bezdroża gęsto upstrzone grzybiarzami. Cała trasa przebiegła bez większych ekscytacji. Przeprawa przez asfalt i przechadzka po osiedlowych uliczkach nie zachwiała pewnością siebie naszych rumaków, pobliska zrywka drewna również nie zrobiła na nich wrażenia... Jednak na ostatniej prostej, gdy nowy dom był już w zasięgu wzroku, natrafiliśmy na niespodziewaną przeszkodę... a był nią 30 cm rów z resztką wody...

Działo się, oj działo... Emeryt podszedł do sprawy na zimno i już po chwili był na drugim brzegu zajadając soczystą trawę, jednak Kucka i Kanon doznały zawieszenia systemu operacyjnego i przejście przez rów okazało się dla nich niemożliwe. Po wielu akrobatycznych wyczynach, przy wsparciu znalezionych w okolicy gałęzi (tak, żadna z nas nie miała bata) i w iście efektownych hopsach w końcu cała trójka znalazła się na drugim brzegu tego naszego Rubikonu.

Ostatnie kilkaset metrów pokonałyśmy z końmi w ręku. Po części bolały nas już trochę tyłki, trochę dlatego, że ciężko jest się na Netkę wtarabanić z ziemi, a poza tym już nam i im całkiem się nie chciało. W końcu prawie 18 km w kopytach...

Wnioski z tej eskapady?
Jestem dumna z moich mutantów. Psychicznie (poza rowem na koniec) dały radę pomimo małej systematyczności treningów ostatnimi czasy. Kondycyjnie też pokazały klasę, szczególnie emeryt, który notabene dotarł najmniej złachany. Mi przydał się dłuższy teren, nowe widoki i trasy, bo już trochę dusiłam się w okolicznych zaroślach. A do tego jestem z siebie troszkę dumna, bo idąc na azymut z tracącą zasięg komórką trafiłam w zasadzie w punkt!

Może w nowej stajni będzie większa ekipa terenowa i więcej okazji by iść w świat, między parkany.

*niestety w poprzedniej stajni Kucka szorowała uszami po suficie...

czwartek, 8 listopada 2018

Czapraki

Dziś będzie post edukacyjny, inspirowany trochę ogłoszeniami na moim ulubionym portalu jeździeckim oraz nowomową zaczerpniętą z grup Eskadronowych.

"(...) sprzedam ślicznego Eska Cottona łezkę bakłażan" - WTF?!?

Zacznijmy od tego czym jest Czaprak.
Według słownika to podkładka pod siodło, której zadaniem jest chronić konia przed obtarciem a siodło przed szkodliwym wpływem końskiego potu. Z powodu tej drugiej funkcji używana była też kiedyś nazwa potnik.
Generalnie czaprak (potnik) może być zrobiony z czego sobie jeździec wymyśli: wełna, skóra, tkanina... Legenda głosi że Kozacy i ludy Mongolii podczas długich rajdów wkładali pod siodło pokaźny plaster surowego mięsa, który miał działać amortyzująco na koński grzbiet... Ciekawe czy tak właśnie powstały prototypy podkładek żelowych?

Słowo Czaprak używane jest jeszcze do określenia ozdobnej narzuty na siodło i koński zad, które rozpowszechniły się w późnym średniowieczu. Czasem dozbrajano je metalem i miały wtedy pełnić rolę lekkiej zbroi dla konia. ( Nie mylić z kropierzem, który był ozdobną derką dla koni rycerskich i przykrywał płytową zbroję. Na kropierzach były też wymalowane kolory i symbole herbowe rycerza).


Rycerski koń w kropierzu



Koń husarii w ozdobnym czapraku

No dobra, wiemy już czym Czaprak jest, czym był i jakie były jego wariacje. jeśli chodzi o główne pomyłki językowe, to wśród laików panuje przekonanie że to co się pod siodło wkłada to Derka albo podkładka (której to mianem fachowcy określają wszelkie ustrojstwa mające na celu lepiej dopasować siodło do konia albo zwiększyć komfort jego noszenia - żele, futra, rakiety i inne cuda).

No dobra, to teraz rodzaje czapraków i ich nazwy:

Czapraki Westernowe - od nich zaczynam bo jest ich mało ;) Westowcy mają Pady - czyli grube czapraki, zrobione z wełny, filcu albo neoprenu. Najczęściej są w jednolitych kolorach i nie chwytają za oko. Są dość ciężkie, filcowe i wełniane po praniu schną kolejny tydzień i generalnie jest z nimi trochę zachodu.
Westowy pad filcowo-neoprenowy
Jak się Westowcy chcą pokazać i zabłysnąć, na swoje dość smutne pady zakładają Blankety (Show blanket) - typ ozdobnego, cienkiego kocyka który pełni rolę jedynie dekoracyjną. Najczęściej do blanketa dopasowana jest kolorystycznie koszula jeźdźca i całe "wykończenie" stylówki, bo jak wiadomo Amerykanie kochają festyn.

Show blanket i koszula. Pinterest
Czapraki do siodeł bezterlicowych - physio pady. Jako że siodła bezterlicowe leżą na koniu jak naleśnik i nie ma zapewnionej wentylacji grzbietu, to właśnie physio pad ma zapewnić prześwit na kręgosłupie. Są najczęściej wielowasrtwowe, z możliwością konfiguracji wkładek indywidualnie do konia. Często kosztują drugie tyle co siodło.

Physio pad Barefoot
No i zaczynamy z czaprakami do siodeł angielskich... 

Za moich czasów były dwa rodzaje: pełne i wycięte. Wycięte miały kształt zbliżony do siodła a pełne były mniej lub bardziej prostokątne. 
  foto z Animalia.pl

Czasem można było natknąć się na pełne skokowe. Różniły się one trochę wymiarami i wyprofilowaniem przedniej krawędzi. Aktualnie te dwa typy klasyfikuje się jako DL - Dressage albo VS - nie mam pojęcia czemu*
A teraz jak to wygląda - po lewej DL, po prawej VS - zdjęcia konik.com.pl
Potnik Cotton Eskadron CLASSIC SPORTS wiosna-lato 2017 - navy  Potnik Cotton Eskadron CLASSIC SPORTS wiosna-lato 2017 - navy

Do tego są jeszcze czapraki specjalne:

Łezki - uznawane za czapraki skokowe, oraz stylizowane na historyczne jaskółki.

Potnik JUMP - BUSSEZnalezione obrazy dla zapytania czaprak jaskółka Foto: Konik.com.pl i Pasi-konik.pl

No i teraz wchodzimy w rewiry, których ja już totalnie nie ogarniam, bo w sklepach pojawiły się rozróżnienia ze względu na materiał i budowę czapraków.
Znalezione obrazy dla zapytania cotton eskadron
Najcieńsze, wykonane z bawełny, dość sztywne czapraki nazywane są Cottonami. (konik.com.pl)
Znalezione obrazy dla zapytania pad anky
Następnie mamy Pady - miękkie i puchate, przypominają trochę rzuconą na konia kołderkę. (animalia.pl)


Do tego są jeszcze wszelkiej maści czapraki z wkładkami, piankami, futerkami i żelami, które mają zapewnić większy komfort końskim plecom. Na pewno zapewniają większy drenaż naszych portfeli...

Ech, cóż to były za piękne czasy gdy pod siodło wrzucało się złożony na cztery wełniany wojskowy koc i wszyscy byli szczęśliwi...


* już wiem: DL/DR - dressage, VS - typ wszechstronny, VSS - wszechstronno skokowy, SR - skokowy łezka. Oznaczenia z P - rozmiar pony.