Przenosząc się z poprzedniej stajni nasze TurboStadko powiększyło się o jedną małą białą kupkę nieszczęścia. W ramach dzieciowozika stał tam bowiem siwy kucyk, oaza spokoju i kraina łagodności, którą właśnie ten dobry charakter zgubił. Biały kucyk mieszkał bowiem w jednym boksie z kucykiem rudym, który notorycznie go lał, odganiał od jedzenia i maltretował psychicznie. Biały kuc okropnie schudł i zaczął słaniać się na nogach, ale pomimo naszym próśb i namów, właściciel nie reagował jakoś przesadnie na stan konika. Nie wezwał weta, nie sprawdził stanu kuca, nie zmienił mu lokum... uwiązywał go tylko czasem w szopie z sianem zamiast wywalać na padok z innymi kucami i przykrył derką, żeby się ludzie nie pytali co z nim nie tak.
Ja ostatnie dwa tygodnie w starej stajni przyjeżdżałam dwa-trzy razy dziennie, żeby Trevorowi pilnować posiłków po kolce i monitorować jego stan. Dokarmiałam wtedy z właścicielką TurboKuca tego białego, ale nie poprawiło to jego kondycji. Coś ewidentnie było nie tak i samo rzucanie w niego jedzeniem, nawet wysokojakościowymi meszami, nic nie dawało. Po kolejnej rozmowie z właścicielem uznałyśmy, że wykupujemy białego, zabieramy ze sobą i spróbujemy odratować. A jeśli ma raka czy inne cholerstwo - to przynajmniej zapewnimy mu godne ostatnie dni.
Tak mały biały kucyk dołączył do naszego stadka... Otrzymał imię Pimpuś, na cześć konia Śmierci z cyklu Terrego Pratcheta - Świat Dysku.
Co do samej nowej stajni to... Miało być pięknie, wyszło jak zwykle.
Transport poszedł nam w miarę sprawnie, jedyny który sprawiał kłopoty to oczywiście był Trevor. W nowej stajni zachwyciły nas zapewnienia o pełnej obsłudze, dereczkach, zalewanych posiłkach i pełnej dyspozycyjności wszelkiej infrastruktury. Przez pierwsze kilka dni ciągle nie było zrobionych kwater dla naszych dwóch staruszków, co zaczęło nas uwierać - mieli przecież ponad miesiąc na ich zrobienie, a każdy dzień stania w boksie dla Trevora i Harmo to kolejne problemy z krążeniem i psychiką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz