wtorek, 18 kwietnia 2017

Urodzinowy Trevor

Mój pierworodny mutant w miniony piątek obchodził swoje 24 (albo 25) urodziny.
Jak przystało na solenizanta, spałaszował tort złożony z trawokulek, jęczmienia i innego dobra przystrojony dużą ilością marchwi. W związku z paskudną aurą na zewnątrz imprezę zrobiliśmy w środku.

Gadzina została wyskrobana z większości zimowej sierści, zaopatrzona w nowy, futerkowy, milusi i przez chwilę czysty kantar i wypuszczona na ujeżdżalnie w celu pobiegania i wygryzienia resztek trawy.

Przy okazji jego urodzin zastanowiłam się przez chwilę czemu właściwie celebruje ten dzień. Wiem doskonale, że to święto bardziej dla mnie niż dla niego, bo on zapewne zupełnie inaczej pojmuje upływ czasu. Ja natomiast po jego 20 urodzinach zaczęłam co roku wyprawiać to małe święto.



Tym dziwnym sposobem JA odliczam czas, który pozostał mi z nim. Po części to forma cieszenia się każdym rokiem, bo każdy może być w zasadzie ostatnim. Jak na razie Trevor wygląda kwitnąco i czuje się chyba nie najgorzej (wnioskując po tych baranach, które strzela w powietrze jak go luzem puszczę...), jednak starość powoli puka do naszego okna. 

Ile jeszcze zostało nam lat razem? Tego nie wie nikt. Jeśli doczekamy wspólnie jego trzydziestych urodzin będę przeszczęśliwa. Jeśli nie, będę miała przynajmniej pewność, że kilka lat spędził w miłej atmosferze, zaopiekowany i kochany.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz