Po dłuższej przerwie w treningach z naszą niezastąpioną trenerką udało się wreszcie umówić. Pogoda dopisała, słońce świeciło, podłoże elastyczne ... nic tylko brać się do roboty!
Po ostatnim treningu zmieniliśmy trochę konfigurację Netkowego ogłowia - został dodany skośnik i szeroki, wygodny nachrapnik szwedzki. Nie jestem fanką robienia z konia baleronu i ciężko mi na sercu za każdym razem kiedy muszę jej zamknąć pysk, ale przemówiła mi do rozumu argumentacja opierająca się na stwierdzeniu - im bardziej zamknięty pysk, tym mniej wędzidło wali po zębach w czasie różnicy zdań między jeźdźcem a wierzchowcem. Biorąc więc pod uwagę nasze różnice zdań i tendencję kobyły do rozdziawiania paszczy oraz wyryjania się do góry - wpięłam skośnik.
Uzbrojone w nowe elementy na paszczy oraz świeży padzik DIY (wynik grzebania w szafie i zbyt dużej ilości wolnego czasu na rehabilitacji) ruszyłyśmy na plac.
Przyjechała trenerka, popatrzyła na kobyłę i zapytała:
- To co, trenujemy pod zawody?
Gdyby chwilę wcześniej nie wypadł mi telefon i nie został przez przypadek rozdeptany przez Kuckę, to właśnie w tej sekundzie opadła by mi szczęka i prawdopodobnie znalazła by się w okolicy Netkowych kopyt... Jak to zawody? Że ja? Że na niej?
Myślę, no spoko... warto spróbować, nawet jeśli i tak nic z tego nie wyjdzie. Zawsze trenuj tak, jakbyś miał jechać Igrzyska, bo gówniany trening jest gorszy niż brak treningu...
No i się zaczęło... Zamiast "siedź jak Lady" i "pilnuj żeby ci ręka nie latała" przeszłyśmy na ustępowania, linie środkowe, łopatki i trawersy.
Tu muszę przyznać, że urzekła mnie Kucka, która ze wszystkich sił starała się zrozumieć, co my tańczymy. Nie pomagałam jej, bo sama znam te zmyślne figury tylko z filmików na YT, więc wychodziło nam to wybitnie pokracznie...
No i my tu walczymy o przetrwanie, zastanawiając się jak zachować względną równowagę gdy nogi w jedną, głowa w drugą a jeździec w trzecią, a trenerka się zachwyca reaktywnością i naturalnym ruchem Kucki...
Nie wiem jak to wyglądało z boku, ale mam podejrzenia, że mniej więcej tak:

Także zostałyśmy pingwinami... Przynajmniej w sferze marzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz