czwartek, 25 lipca 2019

Syndrom pustego boksu

No i odjechała księżniczka do swojego nowego domu.

Nie obyło się bez przygód, bo wpakowanie jej wysokiej mości do przyczepy standardowych rozmiarów stanowi nie lada wyzwanie, ale na szczęście ona w przeciwieństwie do Trevora nie próbuje zabić wszystkich uczestniczących w tej aktywności. Ona jedynie z godnością siada na dupie na trapie i udaje że nie do końca wie o co chodzi. Taki buddyjski opór rodem z Dalaj Lamy :)

Ja trzymałam się do momentu zamknięcia za nimi bramy. Jak już zniknął mi jej ogon za zakrętem, to wszystko puściło i łzy pociekły jak potępione. Łzy tęsknoty, spuszczenie niesamowitego napięcia, jakie towarzyszyło mi w zasadzie od początku miesiąca, żal, że nie jest już moją kucynką (choć w sumie nigdy moja nie była). Na poziomie intelektualnym wiem, że trafiła w najlepsze ręce na jakie mogła liczyć na tym świecie i ma niesamowite szczęście, bo wreszcie ktoś ją pokocha i zadba na 100 %. Na poziomie emocjonalnym to nadal uczucie z kategorii "Odebrano mi mojego konia"... Yhh, chyba jeszcze nie otrząsnęłam się do końca z poczucia straty po Roderyku :P

A Netka? Jak to Netka - trochę odchorowała stres podróży i zmiany miejsca, dostała  tajemniczej reakcji uczuleniowej na owady i już. Teraz musi minąć trochę czasu, dziewczę okrzepnie w nowym stadzie i dalej będzie już dobrze. Grunt że nie miała nawrotu jakiejś ostrej biegunki czy innej kolki, bo to u niej częstsze objawy na nerwa.

W nowym domu

Pierwsze znajomości

A ja? Ja zostaję z moim Gniadym mutantem Pierworodnym. Dziś jadę do stajni otaczać go opieką i miłością, aż pomimo braku takiej biologicznej możliwości porzyga się chłopak z tej troski :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz