piątek, 30 grudnia 2016

Dwa gniade mutanty

Cześć, jestem Weronika i jestem koniocholiczką.

Nie jestem nastoletnią miłośniczką konisiów, nie jestem ambitnym sportowcem, daleko mi do hodowcy oraz nadgorliwego pensjonariusza, który chucha i dmucha na swoje rumaki.

Ja po prostu mam konie... Choć coraz częściej wydaje mi się, że to moje konie mają mnie.

Jak można się domyślić, mam dwa kopytne i oba są gniade. W sumie nie planowałam rumaków tej maści, ale historia mojego wejścia w posiadanie tych zwierząt jest pasmem pomyłek i przypadków, które opiszę kiedyś w innym miejscu.
Oba moje konie są w pewien sposób specyficzne, częściowo spisane na straty, nie nadające się ani do regularnej pracy ani tym bardziej do sportu. Są to obiekty klasyfikowane jako Koniki do Kochania.
Więc je kocham, bo co mam innego biedna poczynić...


Mój Pierwszy i Najważniejszy - Trevor. Wiekowy już folblut, zakupiony z ośrodka jeździeckiego w którym to uczyłam się arkanów trudnej sztuki utrzymywania się w siodle. Z bieżących problemów poza niestabilnością psychiczną wynikającą z genetyki... wszystkie cztery nóżki po zerwaniu ścięgien, niektóre wielokrotnie blistrowane. Krzywy zgryz, zapadnięty grzbiet, strzykające biodro, brzuszek piwny i marzenie o byciu ogierem rozpłodowym. Klaustrofobia i paniczny lęk przed krowami i ptactwem domowym. To chyba tyle o moim najwspanialszym, wymarzonym koniku.


Jest też Ona - Nette. Dziewczyna, której nie udało się zdrowie, pomimo tego, że w papierach jest chodzącym ideałem. Problemy z kręgosłupem, albo z miednicą, w zasadzie nie wiadomo, powodują nierówny wykrok zadu. Kopyta są tak zbudowane, że gniją od patrzenia na błoto. Układ pokarmowy jest parodią kanalizacji z XVIII wieku - szczelność to pojęcie względne, a dla wygody i tak wszyscy wylewają pomyje przez okno. Zapomniałam dodać, że toto ma dobrze ponad 175 cm w kłębie i z powodu kiepskiej przyswajalności pokarmów wygląda jak chodzący szkielet. Nette nie jest moja, ale jest pod moją opieką. I częściowo na moim garnuszku, a karmienie tej panny to temat na doktorat.

W związku z wolnymi mocami intelektualnymi postanowiłam opisać życie z moimi dwoma gniadymi mutantami. Może coś z tego mojego pisania się komuś przyda?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz