Udało się powtórzyć ten niecny proceder wystawiania biednych koni na stresogenne warunki leśne. Wraz z koleżanką i jej dzielnym Turbokucem znów pojechałyśmy w leśne ostępy szukać szczęścia, zagubionej gdzieś po drodze kondycji naszych rumaków oraz własnej szczupłej sylwetki.
Jako że na placu mamy pracę utrudnioną (dzięki niesamowicie kreatywnemu sąsiadowi, który w coraz to ciekawszy sposób stara się uprzykrzyć życie trenującym, płosząc konie i doprowadzając do załamania nerwowego jeźdźców....) staram się jak najczęściej zwiedzać okoliczne krzaki. Pogoda jeszcze sprzyja, owady nie są jakieś bardzo makabryczne, więc należy korzystać.
O zaletach terenowego dreptania już pisałam. Wspomnę tylko że koń dobrze reagujący i opanowany w terenie to koń którego na placu mało jest w stanie zaskoczyć. Zawody i sytuacje dziwne też taki zaprawiony rajdowo konik zniesie łatwiej nie wysadzając swego kompana z siodła i nie stwarzając zagrożenia dla siebie i świata.
Pomna doświadczeń ostatniego spaceru postanowiłam przelonżować kucynkę dzień przed planowanym wypadem. Był to znakomity pomysł, biorąc pod uwagę jej poziom intelektualny w sobotę (pierwsza próba kłusa zakończyła się dzikim galopem na granicy kontroli aż do spienienia konia. Ja nie popędzałam, wciąż starałam się kobyłę hamować...). W końcu po godzinie kobyła odnalazła swój mózg, zauważyła że na końcu sznurka jest jakaś istota, która stara się z nią komunikować i przestała udawać strusia pędziwiatra.
Po takim przygotowaniu teren w niedziele był przyjemniejszy. Kobyła mniej dygająca, można nawet zaryzykować stwierdzenie że szła miejscami równo i stabilnie. W kłusie było całkiem przyzwoicie i odpowiednio przyłożona łydka oraz półparada pozwalała uniknąć większości uskoków na widok drzew w lesie... W galopie raz udało nam się uniknąć zaliczenia rowu, i raz zrobiłyśmy całkiem ładny drift z ciągiem w galopie na widok skrzyżowania. Kurde jakby ona jeszcze tak na placu na łydki reagowała....
Nadal nie jesteśmy na tym poziomie co Ja i Trevor, jednak powolutku idziemy w dobrym kierunku. Tereny są już dla nas mniej stresujące, choć daleko im jeszcze od aktywności relaksujących. Na pewno jest to bardzo dobre na kondycję, i moją i kobyły... A i Turbokucyk będący teraz w treningu redukującym tłuszczyk ładnie na tym korzysta.
A na koniec Turbokuc i żyrafa w lesie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz