Także wiosna. Śniegi stopniały, błoto nastało, choć jak na tą porę roku to w naszej stajni i tak jest w miarę sucho.
Temperatury powoli zaczynają oscylować wokół 5 stopni na plusie, więc o ile nie pada i nie wieje jak potępione, to Mutanty chodzą bez derek.
Bycie na golasa ma swoje dobre i złe strony... choć w sumie to z ich punktu widzenia to ma same dobre strony... Bez derki koniska się nie wycierają na wystających elementach ciała, sierść ma więcej miejsca, skóra odpoczywa i generalnie się zwierze wygodniej czuje.
Bez derki można się również porządnie wytarzać, dając niezapomniane chwile ze szczotką i toną piachu w zębach swojemu człowiekowi.
W tarzaniu się mistrzem jest kolega T., choć muszę przyznać, że koleżanka N. zaczyna mu w tym wyścigu deptać po piętach. W efekcie mam dwa pięknie upaprane gniadosze z jakże zadowolonymi pyskami.
Wiosna niesie za sobą tez inne zjawiska, często związane z odejściem wszechobecnej ślizgawki - konie dostają popierdla. W sumie nie wiadomo co i kiedy wywołuje atak nagłego biegania w koło i walenia baranów co takt. Na szczęście księżniczka ostatnio ogranicza się do biegania bez brykania, więc mniej boje się, że się dziewczę o własne nogi pozabija. Trevor natomiast nadrabia za nich oboje, udowadniając, że poziom rozciągnięcia jego grzbietu jest nadal na wysokim poziomie... Sama bym chciała tak wysoko umieć zadrzeć nogi...
I tak, przy akompaniamencie kwików i z efektami specjalnymi pod postacią śmigającego nad głową błota, powoli wdrażamy się do pracy po zimowej przerwie... Wiosenne zakupy powoli spływają do nas z internetów, więc pewnie koło marca zaczniemy na serio coś robić z kopytnymi.
A teraz to tak piąte przez dziesiąte i plan na wybieganie futer po zimie. A uwierzcie, bardzo im to wybieganie potrzebne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz