wtorek, 14 lutego 2017

Rozrywki padokowe

Zastanawialiście się kiedyś jak konie zabijają czas kwitnąc kilka godzin na padoku? Wiadomo, część tego czasu spędzają na pochłanianiu siana, które się im na ten padok wrzuca. Czasem łażą, szukając przysłowiowej dziury w całym, co często owocuje znalezieniem dziury w ogrodzeniu. Mój książę czasem na padoku wywala się bykiem i jęcząc jakby zdychał ucina sobie drzemkę, przyprawiając obsługę stajni o zawał serca (Łolaboga, on zdycha, on ma kolke, Rattuuunku!!!)



Część zacnych rumaków spędza swój czas na rozmyślaniach i rozkminach, jak się tu pozbyć tej obciachowej różowej derki, w która mnie pańcia przystroiła. W zależności od skomplikowania zapięć oraz talentu destrukcyjnego osobnika zajmuje im to więcej lub mniej czasu... Na szczęście oba gniade mutanty są z tych bardziej szanujących gustowne wdzianka, więc o ile coś samo z dupy nie zjedzie, to raczej się nie rozbierają.

Niektóre, co bardziej zdenerwowane koniowate, neurotycznie wyczekują. Rano drepczą w boksie, bo już powinno być śniadanie. Jak tylko zjedzą, to już drepczą, bo wyjść na padok. Jak wyjdą, to drepczą przy bramce, bo siano. Dostaną siano, najczęściej skubną trochę i już dreptanie powraca, bo na pewno to czas na powrót do stajni i obiad... I tak wydreptują ścieżki i dziury, zatracając się w ciągłym oczekiwaniu na coś, co ma się zdarzyć i nie zauważają tego, co się dzieje... Księżniczka tak miała, ale po zmianie proporcji owsa i innych zbóż w diecie jej przeszło. Na szczęście... Bo bym ją chyba na Hydroksyzynie trzymała...

W okresie letnim jest więcej zajęć. Można zjadać trawę, można łazić i obgryzać krzaczki oraz drzewka, barwiąc sobie przy tym paszcze i ozór w różne kolory tęczy. Czasem można się pooganiać od owadów, bywa że drzema się w stadzie zbitym w kupę i omiatającym się nawzajem ogonami.

Przy odrobinie szczęścia i obecności stawu na padoku można do niego wleźć i konsumować trzcinę, co Trevorowi również całkiem dobrze w poprzedniej lokacji wychodziło. A ja się potem zastanawiałam, czemu mój koń zalatuje zdechłą żabą...

Są jeszcze padokowe zabawy między kopytnymi.

Najpopularniejsza jest chyba zabawa w kantarki, polegająca na ciąganiu się za odstające paski, mamlaniu swoich kantarów nawzajem i generalnie działaniom zmierzającym do zmotywowania właścicieli do kolejnych zakupów w sklepach jeździeckich. W kantarki bawią się najczęściej młode konie, bo je chyba zęby jakoś nadmiernie swędzą. Efekt tej zabawy, oprócz oczywiście rozwalonego sprzętu, może być dość nieprzyjemny i zaskakujący - koń przy próbie prowadzenia za kantar bez uwiązu będzie się wyrywał. Tak niestety ma mój Książę, maltretowany zabawowym podejściem swojego młodszego kumpla z padoku.

Odmianą zabawy w kantarki jest zabawa w derki, czyli destrukcja wyższego poziomu. W ruch idą wtedy zęby zaczepiając o wszelkie sprzączki i paski w celu sprawdzenia solidności wykonania. Największą nagrodą jest oczywiście zdjęcie długiego skalpu z części grzbietowej derki, albo rozmontowanie zapięcia tak, aby kumplowi dera zjechała cała na klatę. Przy następnym kroku nieszczęśnik w nią włazi kopytami, słychać smutne trrrrrrrrr i już pańcia jest szczuplejsza o kilka stów... Ach ta końska kreatywność...

zdjęcie z internetów
Do końskich rozrywek zaliczają się tez wszelkie gry taktyczne polegające na zaganianiu się nawzajem w dziwne miejsca, kwiczeniu, kopaniu w przestrzeń i znów bieganiu bez celu. Oczywiście kopaniny mogą oznaczać nieporozumienia w stadach, zazwyczaj dzieje się tak przy dołączaniu nowych członków do ekipy, jednak wśród starych znajomych najczęściej to świetna zabawa wywołująca u nadwrażliwych właścicielek zawały serca (ku uciesze ich rumaków).

Fajnie jest na padoku, jak przez przypadek zawita na nim pies... albo dzik... najlepiej jednak kucyk z kwatery obok. Wtedy kwiczenia i biegania nie ma końca a koniowate mają rozrywkę na długie... 15 minut. Ależ jest wesoło tak poganiać jakiś mały obiekt prychając przy tym groźnie i łypiąc okiem. Gorzej jak obiekt okaże się na koniec naprawdę niebezpieczną plastikowa torebką niesioną przez wiatr.. wtedy należy uciekać taranując ogrodzenia, ludzi i wszystko po drodze. Nigdy bowiem nie wiadomo, do czego zdolna jest taka torebka...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz