piątek, 13 stycznia 2017

Z życia mutantów

Styczeń, właśnie odpuściły srogie mrozy, więc można spróbować odpakować balerony z derek i zobaczyć co jest pod spodem. Jeśli chodzi o pracę, to dużo się zrobić nie da, bo po pierwsze, balerony mocno niewybiegane przez trzymającą dwa tygodnie grudę, po drugie na placu nadal dość twardo i ślisko. Na szczęście spadło trochę śniegu i można się pokusić o jakiś kłus... może nawet krótki galop.

Pojechałam więc do stajni, wywlekłam z mojej cud-miód-szafy rzeczy pierwszej potrzeby i, objuczona jak osiołek Sancho Pansy, rozpoczęłam marszrutę do boksów Mutantów.

Teraz trochę o topografii naszej stajni:
Mutanty stoją w boksach angielskich, które znajdują się po przeciwnej stronie stajennego podwórka niż stajnia murowana. W stajni murowanej jest długi, szeroki korytarz, boksy, paszarnia, łazienka i dwie siodlarnie. Większość stajennego życia dzieje się w stajni murowanej lub przed nią, więc lokum Mutantów jest trochę na uboczu.

No dobrze, przewlekłam się więc do Mutantów, rozebrałam Trevora z derki i ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam całkiem tłuściutkiego folbluta, który tylko trochę wytarł się na ramionach. To sukces, bo zima, bo stary, bo po chodzeniu w derce non stop spodziewałam się go na wpół wyłysiałego, o strukturze pogniecionego starego dywanu.
Przeleciałam pro forma szczotką, założyłam kantar sznurkowy i poszliśmy biegać...

Trevorro miał dużo energii, ale na szczęście pod kontrolą, co jest wynikiem dużego udziału jęczmienia i trawokulek w diecie. Koń wygląda ładnie a pod kopułką mu nie odwala.
Śliskie podłoże wymusiło naturalne podstawienie, co dodatkowo ucieszyło moje oko. Miło się na takiego dziarskiego staruszka patrzy.

Po pierwszym mutancie przyszła zmiana na drugiego mutanta. Cały czas się dziwię, jak szybko Nette przybiera na masie w nowej stajni. Z tygodnia na tydzień mam wrażenie, że tego konia jest więcej.
Niestety też przybywa jej energii, a przez młody wiek nie ma jeszcze wystarczająco dużo samokontroli... Po prawdzie przydałoby się ją porządnie zmęczyć, co by mózg do czaszki powrócił, ale nie na tym podłożu. Także rzeźbiłyśmy jakąś lonżę, ona próbowała dodać i mnie wywlec, ja starałam się nie dać wywlec i zapobiec jej dzikim galopadom po śniegu. Gdyby dziewczyna miała więcej mózgu w tym wielkim łbie, może i puściłabym ją luzem, jak Trevora, ale za bardzo boje się o skutki zaplątania we własne nogi. Może jak będzie cieplej.

Potem szybkie ogarnianie sprzętu, szybkie napełnianie pojemniczków z suplementami dla Mutantów, ekspresowe napełnienie wody, sprzątnięcie kupy, rozdanie marchewek i można pędzić dalej.

Tak właśnie wygląda wieczorny wypad do stajni po pracy, jak trzeba się wyrobić z ruszeniem dwóch koni a ma się na to nie więcej niż 1,5 godziny...

Oby do weekendu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz