Koń ewolucyjnie nie został wymyślony do noszenia dodatkowego obciążenia na grzbiecie w postaci worka kilogramów marki Homo Sapiens. Taka prawda objawiona, która dla większości jeźdźców i (niestety) właścicieli koni nadal pozostaje wiedzą tajemną... Aby koń mógł bez szkody dla swojego ciała nosić jeźdźca oraz wykonywać skomplikowane figury ujeżdżeniowe czy też skakać - musimy zadbać o odpowiednią jego muskulaturę, wyrobić specyficzny styl poruszania się który angażuje inne partie mięśni niż bieganie luzem.
Między innymi dlatego często sięga się do wypięć i patentów w pracy z ziemi. Mamy wtedy możliwość pracowania nad określoną partią mięśni konia nie obciążając jego kręgosłupa naszym zadkiem, nie powodując dyskomfortu i spięć co sprzyja efektywności treningu... przynajmniej tak jest w teorii.
 |
www.heavydressage.wordpress.com |
Niestety w praktyce zazwyczaj dzieje się inaczej. W stajniach trafiamy na ludzi, którzy wcale nie myślą o harmonijnym rozwoju konia i po prostu na niego wsiadają i jadą, potem dziwiąc się że ich 12 letni wierzchowiec ma zapadnięte plecy, chodzi z łbem w chmurach i ogonem odstawionym na bok... (może to objawy bólu kręgosłupa? Nie, nie, on ma arabskich przodków.)
 |
forum re-volta.pl |
Drugą liczną kategorią są parasportowcy, którzy od najmłodszych lat trenują swoje konie na lonży. Oczywiście nie ma pracy bez wypięcia, więc koń zaczyna od stępa na gumach/chambonie/wypinaczach, aby płynnie przejść w trening z użyciem patentu pessoa albo innego systemu do robienia z konia balerona. Smutnym dla mnie obrazkiem będą niezmiennie na stałe przypięte wypinacze do pasa do lonżowania, które traktuje się z taką samą beztroską jak kantar czy derkę na muchy - bez refleksyjnie po prostu należy założyć, bo bez nich to nie praca, no nie?
Takie konie idą się "rozgrzać" z przypiętym ryjem do dupy, wychodząc ze stajni zaliczają rollkura a po takim "lekkim rozruchu z ziemi" są bardziej pospinane w mięśniach niż po ostrym treningu skokowym. No ale przecież napisane jest, że to patent do rozluźnienia grzbietu, więc musi działać, no nie? No nie... szczególnie jak się go używa bez zapoznania się z instrukcją obsługi...
 |
Sklep jeździecki Pegaz |
Ja używam wypięć do pracy z ziemi. Mam w sumie kilka"instrumentów" z których mogę sklecić dużo różnych patentów - gumową linkę z dwoma karabinkami, dwie linki z karabinkami z możliwością regulacji długości, pas do lonżowania oraz ten taki diwajs na pasek potyliczny z dodatkowymi kółkami. Z tego mogę zrobić praktycznie wszystko - wypinacze trójkątne z amortyzacją lub bez, chambon, gouge, czarną wodzę... co sobie zamarzę i co akurat będzie mi potrzebne.
Jest kilka podstawowych zasad:
1. Zawsze dostosowuje sprzęt do konia, jego stopnia zaawansowania i celu jaki chce osiągnąć.
2. Zawsze rozgrzewam konia w przynajmniej dwóch chodach bez wypięcia i kończę pracę na luzie
3. Nie zapinam konia, który się buntuje, bryka i odwala, bo jak się z wypięciem wyrwie spod mojej kontroli to może sobie skręcić kark...
Aktualnie wraz z Emerytem zaczynamy testować system zbliżony do
Equiband, który angażuje mięśnie brzucha i grzbietu konia bez potrzeby przypinania czegokolwiek do jego pyska. Na pewno nie uzyskamy przy tym ładnego obrazka "zganaszowanego w łabądka konisia i z podstawionym zadem", ale nie o to nam chodzi. Zresztą obrazek ten jest zazwyczaj bardzo chwilowy (znika w chwili odpięcia końskiego pyska od pasa do lonżowania) oraz jego skutkiem jest spięta szyja i zablokowany ruch, co nie jest absolutnie naszym celem.
O magicznych taśmach na bebech napiszę razem następnym, jak tylko uda mi się zrobić zdjęcia naszego dzieła DIY.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz