Dojrzałość polega chyba na tym, że coraz częściej ma się tak zwane mieszane uczucia. No i na tym, że człowiek potrafi sobie coraz więcej rzeczy racjonalnie wytłumaczyć i na przekór własnym emocjom uznać je za pozytywne.
Nie owijając dłużej w bawełnę - Nette na 99% opuści mnie pod koniec miesiąca. Jej właścicielka znalazła chętnych do jej adopcji, więc kucynka będzie miała nowy dom.
Ja kurczowo trzymam się nadziei, że skoro ktoś zechciał kuckę pomimo wszystkich tych złych rzeczy jakie o niej właścicielka mówi, to może jest na tyle zdeterminowany i szalony by zajmować się nią, dbać i kochać jak ja. Bo w sumie co oprócz nadziei mi zostało?
Niestety informacji mam niewiele, a tam gdzie brak jest wiedzy powoli wpełza lęk. Wiem, że Nette będzie koniem do towarzystwa i do lekkich jazd. Nie wiem gdzie będzie mieszkać, ani co to za rodzina, ale mam nadzieję poznać wszystkie szczegóły w dniu jej odbioru. Bo oczywiście zamierzam ją przygotować do transportu, wsadzić do przyczepy, ucałować w nos i pożegnać należycie.
Czy mi smutno? Jak cholera. Kobyła była częścią mojego życia od 2015 roku, gdy w październiku dostała kopa, złamała nogę i zyskała tytuł największego nieszczęścia całej stajni. Wtedy też zaczęłam się nią zajmować, trochę z litości, trochę z chorego poczucia obowiązku, trochę z uzależnienia od ratowania wszystkich bied, które staną mi na drodze.
Była chuda, brzydka, śmierdząca, wiecznie obsrana, wyliniała i zepsuta. Była też do szpiku kości nieszczęśliwa, porzucona przez właścicielkę, osierocona emocjonalnie przez ludzi i konie.
 |
październik 2015 |
Na początku walczyliśmy o jej życie, bo ciągnące się tygodniami biegunki, infekcje jelit, ułamany łokieć, przegniłe strzałki i ogólne wyniszczenie organizmu nie rokowały dobrze na nadchodzącą zimę. W ruch poszły suplementy, derki, preparaty i mozolna, codzienna pielęgnacja.
Kowal kazał ruszać, by strzałka miała cień szansy pracować. Po nowym roku wet pozwolił na delikatny rozruch, zaczęły się więc lonże w stepie, no bo co innego można robić ze szkieletem, który ledwo trzyma się na nogach? Zaczęłyśmy współpracować. Wielki szkielet ruszył ścieżką odzyskiwania sprawności i zyskał miano konia spacerowego - chodziłam z nią na spacery jak z psem.
 |
Księżniczka kantarka nie chce. Chcesz założyć to podskocz |
I tak powolutku szłyśmy do przodu. Po kilogramie, po kawałku, po kroczku... Były wzloty i upadki, w trakcie wychodziły różne ciekawostki związane z Kucką: że dziewcze mdleje przy zastrzykach, że przy zębach nie można jej trzymać łba na stojaku bo siada na dupie, że szczepienia to w dupsko, bo w szyje jest reakcja uczuleniowa. I tak nam mijał czas: Luty, Kwiecień, Czerwiec, Sierpień...
Kobyła zaczęła powoli przypominać konia. Chudego, ale już konia. Powoli zaczęłyśmy myśleć o jakimś wsiadaniu, na oklep, na spacer po łące, na chwilę... Okazało się też że Netka ma bardzo dużą potrzebę posiadania swojego człowieka i przy regularnej opiece po prostu rozkwita. Gdy człowieka zaczyna brakować - Netka zaczyna podupadać na zdrowiu i ... symulować.
Podczas pracy, gdy mięśnie zaczęły się już powoli pojawiać na szkieletorku, zauważyliśmy niepokojące symptomy w zadnich nogach. Czasem w cofaniu tyły jakby się nie słuchały głowy, odstawiała je na boku, wyginała dziwnie i nie do końca ogarniała gdzie się znajdują. Kolejne poszukiwania, konsultacje, diagnozy - Shivering syndrome, neurodegeneracyjne schorzenie dopadające duże konie.
Na zimę przeprowadziliśmy się do nowej stajni, Netka rozkwitła a ja poważnie zaczęłam myśleć nad wdrożeniem jej do lekkich jazd. Po namowie właścicielki Rudej SportMaszyny, rozpoczęłyśmy jazdę pod okiem trenerki, która nas poukładała i usprawniła naszą komunikację. Postęp gonił postęp, sukces napędzał sukces a ja nawet miałam nieśmiałe pomysły mini kariery sportowej. Jednak moje własne uprzedzenia i ograniczenia wybiły nas z rytmu i zatrzymałyśmy się na ambitnej rekreacji.
Netka nauczyła mnie świadomości dosiadu, udoskonaliła moją równowagę, dała niesamowitą frajdę i satysfakcję przechodząc od poziomu potykania się o własne nogi do początków chodów bocznych, łopatek i innych figur ujeżdżeniowych. Niezwykle wdzięczna istota, wielka i delikatna, czasem humorzasta ale nigdy nie wredna. Leżałam z niej raz - tydzień przed własnym ślubem, bo się cholera potknęła w galopie ( a ja za bardzo siedziałam jej na przodzie).
 |
Nasz pierwszy komplet Eskadrona |
Dygająca w terenach, ale zawsze dająca z siebie wszystko. Kochana, własnoręcznie odkarmiona i przywrócona do zdrowia. Miałam nawet cień nadziei, że gdy Trevor już odejdzie, ona zajmie jego miejsce. Cóż, inna przyszłość jej jest pisana, inna mnie. Nasza wspólna droga powoli się kończy, zaczyna się jej własna ścieżka z jej własnymi ludźmi. Mi trochę przykro, ale z drugiej strony chciałabym, żeby wreszcie była kochana i zadbana na 200%... Taki paradoks, oddaję ją wtedy, gdy wreszcie zaczęła wyglądać jak prawdziwy koń.